Podziemia Centralnego skladaja sie z
prostopadle do siebie ulozonych korytarzy. Ramke tworza przedni i tylny
korytarz polaczone trzema poprzecznymi, z ktorych sa zejscia na perony na obu
ich koncach i na srodku. Tylny korytarz, z uwagi na swoje wejscia znajdujace
sie na malo uzywanych uliczkach swiecil najczesciej pustkami. Wowczas nie bylo
jeszcze tam szafek bagazowych i dolnego wejscia do nieistniejacej jeszcze
galerii handlowej. Na jego wschodnim koncu zlokalizowane byly w ciagu male
bary, ktorych klientela nie roznila sie zasadniczo. Stanowily one miejsce
nawiazywania kontaktow i baze wypadowa dla dziwek i.. mlodych chlopcow. Te
pierwsze - to byly w wiekszosci dobrze juz wyeksploatowane, podstarzale
kurwiszony, ktore rznac mogl chyba wylacznie slepy albo lump, bo zdrowy (takze
na umysle) mezczyzna by juz takiej kijem nie tknal. Ci drudzy zas - to
pochodzacy z patologicznych rodzin badz na tzw. gigancie chlopcy, po ktorych
przyjezdzali w wiekszosci starsi, ale kasiasci panowie. W barach tych poza tym
mozna bylo wypic herbate, zjesc jakies podle, ale cieple i zapychajace zarcie
oraz rozerwac sie grajac na automatach. Bylem mlody, szczuply, dobrze zbudowany
i mialem sprawnego, calkiem calkiem chuja. Nie bylem absolutnie dumny z tego,
ze zdecydowalem sie na bycie meska dziwka, ale ten sposob byl jedyny, jaki pozwalal
uzbieranie takiej kasy, by odbic sie od dna. Przynajmniej w jakims rozsadnym
czasie roku, gora dwoch. Nie mialem w kazdym razie innego pomyslu. Kazda inna
praca wymagala, ze musialem gdzies mieszkac, przychodzic ogarniety, schludnie
ubrany. A gdzie niby mialem to wszystko robic?? Odszukalem goscia, o ktorym
wszyscy wiedzieli, ze jest alfonsem kilku niezlych chlopaczkow. Liczylem, ze
przyjmie i mnie. Byli tam tez i wolni strzelcy, ale ja nie mialem nawet na
start wlasnego biznesu, ktos musial mi pomoc. Poza tym najwieksza niewiadoma
bylo to, jak sobie dam "z tym" rade. Jak zareaguje moj organizm - czy
sie nie zzygam, czy mi stanie? Z dziewczynami nie mialem problemow, ale z
facetami, jeszcze umowmy sie - malo pociagacajacymi wygladem i wiekiem..? Facet
byl konkretny, wysluchal, podal swoje warunki finansowe i spytal czy pasuje.
Dodal, ze jesli bede chcial u niego mieszkac - potraci taka to a taka sume za
mieszkanie. Jak chce jesc - moge na zeszyt brac w tym barze, ale wtedy to tez
odlicza od wyplaty. Nie mialem wyboru, wiec na wszystko sie godzilem. Naszej
rozmowie przysluchiwalo sie trzech chlopcow grajacych na automatach. Wszyscy
dobrze ubrani, modnie uczesani, niektorzy z kolczykiem, czy lancuszkiem.
Wszyscy czysci, zadbani, pachnacy perfumami. Patrzyli sie lekko skrzywieni na
mnie, bo sam krzywilem sie widzac i czujac sie, ale moze oto dzis mial sie odmienic
moj los? Wydawali sie zyczliwi, usmiechnieci, nieraz oczko puscili i cos tam
sobie plotkowali. Po zakonczonej rozmowie alfons obejrzal moj dowod by upewnic
sie co do wieku - "stary jestes, bedziesz mial klopoty, klienci wola
mlodszych" warknal i kazal mi isc za soba. Mlodszych? Ze ja stary, majac
skonczone 21?? Poszlismy do pobliskiego kibla, kazal mi wejsc do kabiny i
rozebrac sie. Nie bedac pewien jego intencji zwlekalem, ale tylko wnerwiony
rzucil "to chcesz ta robote, czy nie?". Rozebralem sie, kazal mi sie
okrecic i juz mu sie nie podobalo, ze mialem kilka blizn na plecach. Jeszcze od
rzemienia ojca, a na brzuchu jedna od wypadku w wojsku. Z dziecinstwa zostalo
mi w sumie kilka pamiatek w roznych miejscach. Dwie sa widoczne do dzisiaj..
Potem spytal kiedy sobie ostatni raz robilem dobrze i kazal sie zwalic teraz.
Wszystko to bylo tak upokazajace, ale to taki rodzaj rozmowy kwalifikacyjnej.
Powtarzalem sobie, ze jak bym szedl do pracy za lekarza - pytali by mnie o
doswiadczenie z przychodni, znajomosc lekow, a tu - pracowac mialem fiutem,
wiec musial sie upewnic, ze dziala. Mialem problemy ze wzwodem. Po przejsciach
dni ostatnich opuscil mnie nawet poranny wzwod, ale jakos go zmeczlem i
doszedlem. Jedyna pochwala jaka uslyszalem to to, ze dobrze,ze jestem
dlugodystansowcem, klienci takich lubia. Poniewaz zdecydowalem sie i na
mieszkanie i na posilki, alfons zabral mnie ze soba. W starej kamienicy na
Pradze mial male mieszkanie. Pokazal pokoj, w ktorym na jednym z lozek spal
jakis chlopak. Okazalo sie, ze wrocil od klienta nad ranem i odsypial noc.
Bylem przerazony tym co widze, tym, jakim potrafi byc zycie i tym, ze w mojej
chorej bani w ogole urodzil sie taki pomysl. Nie mialem watpliwosci, ze to z
totalnej desperacji, ale mimo wszystko chcialem jednak uciec. Zamiast tego on
dal mi klucz do drzwi, wyjasnil na czym polega oszczednosc wody i pradu i kazal
byc nazajutrz rano umytym, ubranym i pachnacym w "naszym" barze.
Spytal tez o ciuchy, a gdy uslyszal, ze nie mam nic innego - otworzyl szafe i
kazal cos sobie wybrac. Dal mi tez jakas stara komorke zadajac kategotycznie
bym dbal o doladowywanie baterii i zawsze wozil ze soba ladowarke. Wyjasnil
tez, ze dzis powinienem nauczyc sie nazw ulic by nie tracic czasu i szybko
dojezdzac do klientow. W kwestii dojazdow - mam wolna reke - moge pieszo,
tramwajem, taksowka - byle szybko. I oczywiscie na swoj koszt!
Nie odwaze sie na opis mojego pierwszego razu, bo
bylo to dla mnie przezycie traumatyczne. Pocieszalem sie tylko tym, ze to ktos
mi obciagal i to ja jego mialem wyruchac, a nie odwrotnie. Klientow przydzielal
alfons, wiec wiedzialem, ze dostalem tak specjalnie na poczatek. Chcialem, by
tacy byli zawsze, ale wiedzialem, ze taryfa ulgowa kiedys sie skonczy..
Mieszkalo nas tam w sumie 8, moze 9. Tyle ze na
raz w domu nie bylo nas wiecej jak 3-4. Ktos spal, ktos byl w pracy. W
miedzyczasie pojawiali sie nowi, ale niektorzy rownie szybko znikali. Czesto
ktos szlochal, czesto wracal z podbitym okiem, czy siniakami na ciele i wtedy
okupowal dlugo prysznic. Byla nawet gielda imion i adresow klientow i to
zarowno tych "w porzadku", ktorzy dorzucali cos ekstra, co mozna bylo
sobie zabrac bez rozliczania z alfonsem. Byli tez nerwowi, ktorzy potrafili
odwinac sie piescia po twarzy i podbic oko. Byli kasiasci i byly lesne dziadki.
Baza danych byla bardzo obfita. Jedyne, o czym myslalem, to kasa. Dla niej
dawalem dupy i ona miala mi sie pomuc odbic od dna. Teraz wiem, ze to bylo
nierozsadne, bo zamiast odbicia bylo grzeziecie w nowym gownie, ale wtedy to
tak nie wygladalo. "W barze" pracowalem w sumie ponad trzy i pol
roku. Prywatnie probowalem poznac jakas dziewczyne, by choc raz poruchac sie
dla przyjemnosci. Niestety mialem wieczny brak czasu - bo albo byl bar, albo
odsypianie i tak w kolko. Bez wakacji, bez dni wolnych, wieczna praca. Kilka
razy wyladowalem na pogotowiu z roznymi uszkodzeniami, zaliczylem trzy szycia i
jeden gips, ktory malo co nie pozbawil mnie tej pracy. Mialem tez po raz
pierwszy w zyciu wlasne konto, na ktorym odkladalem zarobione pieniadze. Tylko
niech nikt nie mysli, ze to byly kokosy. Dziennie, przecietnie mialo sie dwoch
klientow, plus nocka co drugi dzien. Kasa zalezala od twojego stazu, umiejetnosci
i opinii klientow. Jak ktos byl dobry - klienci zabiegali o niego, wowczas
alfons ceny podnosil a ty miales szanse na wyzsze zarobki. Niestety.. zarcie i
mieszkanie tez drozaly. Po wszelkich odliczeniach, zarabialo sie po 3-4 dychy
dziennie. Z nocki mozna bylo wyciagnac z 7-8dyszek. Choc wiadomo, ze cala noc,
to byl tez calosciowy serwis. Suma sumarum - kiedy na koncie mialem ciut lepsze
trz zera, mialem na oku mieszkanie i wstepna obietnice pracy - powiedzialem, ze
odchodze. Torbe z rzeczami mialem przy sobie, klucz od mieszkania zwrocilem i
tak bez wiekszych pozegnan po prostu wyszedlem z baru. Byla to, poza
oswiadczynami mojej Karolince, druga, najlepsza decyzja w moim zyciu. Poszedlem
na peron i wyjechalem z tego miasta. Nie chcilem miec juz ze stolica nic wiecej
wspolnego, choc pamiatka w postaci choroby wenerycznej mi zostala.
Bylo lato, okres wakacyjny. Czas spedzony
w pociagu dluzyl sie niemilosiernie, szczegolnie na odretwiajacych tylek
twardych, plastikowych siedzeniach tzw. kibla. Pociagami EZT z dwoma
przesiadkami dojechalem do Gdanska. Pojechalem taksowka pod podany mi adres,
gdzie od starszej pani wynajalem "miejsce w pokoju 2-os.". Moim
chrapiacym glosno wspollokatorem, na lozku obok byl kilkanascie lat ode mnie
starszy kamieniarz pracujacy na jednym z gdanskich cmentarzy. Zaleta bylo to,
ze raniutko wychodzil, wada, ze stosunkowo wczesnie wracal i niemal od razu po
zjedzeniu obfitego posilku szedl spac. Zaleta bylo takze to, ze byl cichy,
spokojny i niepalacy, wada - ze przepadal za konserwami rybnymi, wiec w pokoju
niemal ciagle utrzymywal sie zapach sledzi czy szprotow. Ale w koncu nie bylem
u siebie, a on tu mieszkal juz prawie dwa lata. Pochodzil z jakiejs malej
wioski w glebi Kaszub. Nastepnego dnia pojechalem pod kolejny z zapisanych
adresow i po niezbyt dlugiej rozmowie zostalem przyjety do pracy. Ta niewielka
firma elektryczna byla podwykonawca na budowach i remontach. Tu liczylo sie
doswiadczenie i zapal do pracy, a nie papiery, z ktorych mialem tak naprawde
tylko wyswiechtany duplikat swiadectwa ukonczenia zawodowki z potwierdzeniem
zlozenia egzaminu panstwowego. Ze tez jeszcze ktos honorowal ten zmeczony
zyciem jego wlasciciela papier.. Dowiedzialem sie jednak, ze bezwzglednie musze
zdac egzamin na tzw. uprawnienia elektryczne w SEP, bo bez nich moj pracodawca
moze miec problemy. Powiedzial mi gdzie dzwonic i tak sie zaczela moja praca.
Mialem doswiadczenie budowlane zdobyte podczas odbywania sluzby zasadniczej w
brygadzie remontowej. Poza tym chodzilem po domach i robilem ludziom
instalacje, wiec dawno nabyte umiejetnosci - szybko wrocily. Zaczalem byc
docenianym i zaufanym pracownikiem i juz po pol roku otrzymalem podwyzke.
Pracowalem wowczas na umowie o dzielo, ale tak naprawde zamiast stawki w niej
okreslonej otrzymywalem normalnie, gotowka do reki place wg stawek godzinowych.
Pracowalem najczesciej od 7, czasem 6 do 18-19 z dwoma 15-minutowymi przerwami
na posilki. Bylo ciezko, ale najwazniejsze, ze byla praca i ze nie miala ona
juz nic wspolnego z upodlaniem sie. Niestety, o honorze i dumie - u
poprzedniego pracodawcy - musialem zapomniec. Zastapily je wstyd i strach. Ale
to byla przeszlosc. Bylem juz 100% elektrykiem, choc moj tytul zawodowy mowil
"elektromonter" - wiec nizej niz elektryk. Mialem wymagane
uprawnienia panstwowe, ktore zdalem bez wiekszych problemow. Wynajmowalem
lozko, mialem dach na glowa, szafe z wlasnymi ciuchami i konto, na ktore wplywy
zaczely pomalu przewyzszac wydatki. To nie tak, ze zapomnialem o milosci mojego
zycia, ale ono plynie dalej, wiec czas byl rozejrzec sie za jakas panienka.
Mialem praktycznie 25 lat i dalej bylem sam.
Mialem kolegow z pracy, z ktorymi czasem razem chodzilismy na wodke, ale to nie
to. Chodzilem wiec na jakies imprezy, po klubach, majac nadzieje na poznanie
jakiejs fajnej i wartosciowej dziewczyny. Niestety - trafialem albo na takie,
ktore odchodzily, albo na takie, ktore rzucaly sie do rozporka. Ok, fajnie
wreszcie bylo poruchac w cipke, ale nie o to tylko mi chodzilo. Chcialem znow
poznac dziewczyne, z ktora bede mogl gadac, z ktora bedziemy razem spedzac
czas, wspierac sie. Jezdzic na wakacje, a moze kiedys miec razem dzieci.
Niestety, najlepsze kandydatki byly juz dawno przebrane. Kiedys, w wolny
weekend pojechalem na grob mojej "zony" i siedzialem tam chyba z pol dnia
zalac sie na zycie i wszystko to, co mnie spotyka, choc nie wiem czym sobie na
to zasluzylem. Niestety - nie slyszalem juz w glowie zadnych glosow, mimo
zamknietych powiek - nie ukazywal mi sie zaden obraz, ktory kiedys pojawial sie
tu jeden za drugim. Tak, napewno po tym, co zrobilem po Jej odejsciu obrazila
sie, zawiodla sie na mnie i juz nie chciala do mnie nic mowic..
Po roku postanowilem przeniesc sie i wynajalem pod
gdanskiem, w Pruszczu, samodzielny pokoj. Przy rodzinie, ale przynajmniej
mialem sam, swoje wlasne krolestwo zamykane na klucz i za drzwiami ktorego
moglem robic wszystko to co i jak chcialem! To bylo prawie jak w czasach, gdy
mieszkalismy z Karolinka w tym Jej ciasnym pokoiku. Prawie, bo wlasnie Jej tu
brakowalo. Kiedys odwazylem sie zalozyc przez smartfona profil na portalu
randkowym. Wsrod wielu pytan kompletujacych profil byly pytania o wyznawane
wartosci, o pragnienia i marzenia, o edukacje i dzieci. Nie wiem, moze to zle,
ze wypelnialem szczerze, ale nigdy nie dostalem nawet jednej odpowiedzi. Po
jakims czasie zalozylem drugi i kolejny. Wszedzie nic. Zalozylem tez profil na
sex-portalu, a tam oferty spotkan od dziewczyn i chlopakow (choc wcale takich
nie szukalem) zatykaly mi skrzynke. I tak sobie pomyslalem, ze chyba faktycznie
jestem z Marsa. Bo czegos tu nie rozumiem, albo nikt nigdy mi tego nie zdazyl
wytlumaczyc. Fajnie jest sie poruchac, ale co z tego, jesli za kazdym razem
bedzie to ktos inny i potem sluch o niej zaginie? Co z rodzina, dziecmi, czy
tylko mnie to interesuje, czy tylko ja mam takie potrzeby?? Czy powoduje to
fakt, ze nigdy nie mialem wlasnej rodziny albo ze bylem dzieckiem odrzuconym
przez najblizszych?? Co sie kurwa dzieje z tymi wszystkimi ludzmi!? Albo moze
ze mna, bo chyba wiekszosc nie moze sie mylic? Tak naprawde te pytania mam w
glowie po dzis dzien. Nadal jestem sam. Mimo, ze spotykalem sie powazniej z
dwoma (DWOMA! tylko dwoma, przez 15 lat!!) kobietami, to zadna z nich
ostatecznie nie byla w stanie podolac zalozeniu rodziny. Jest to moja
najwieksza tragedia osobista i stad wreszcie jestem na tej terapii. Bo albo
wszyscy dookola sa pojebani, albo to ja jestem mega zjebem i powino sie mnie
zamknac w psychiatryku! No bo cos tu nie gra.
Jak widze, na ulicy, wokol mnie, spacerujacych
razem, a nierzadko przytulonych lub chocby trzymajacych sie za reke mlodych
ludzi - chce mi sie wyc. Wyc z rozpaczy i nad niesprawiedliwoscia losu, ktory
jednym daje wszystko, innym duzo, a komus nie da kurwa nic, a jeszcze odbierze
to, co ow ktos sobie sam wypracuje. Skad ten pech? Skad to sie bierze?? To nie
jest normalne. Nie sadze przynajmniej. Ponoc czas leczy rany itp. farmazony sie
powtarza, ale ja juz nie daje sobie rady ze soba, znow mysle o moscie.
Zrobilem mature w CKU, w szkole dla doroslych. I
tak uwalili mnie na polaku i pisalem poprawke w kuratorium. Poszla na mierna.
Zrobilem to juz nie dla wojska, nie dla ludzi, czy siebie. Pierdole mature!
Zrobilem ja, bo tego chciala Karolcia. I chuj, mam teraz rozowy papierek ze
zdjeciem, ktory tak naprawde chuj mi daje.
Przestalem pracowac w developerce i wyjechalem
pare lat temu do Holandii. Zaciagnalem sie na barki, na ktorych plywam do dzis.
Flamandzki mi za cholere nie wchodzi do banki mimo, ze juz bylem na dwoch
kursach dla cudzoziemcow, za ktore niezle tez musialem posmarowac. Dalej nie
mam swojego kata, tzn. wynajmuje tylko jakas nore na osiedlu, gdzie mieszkaja
same czarnuchy, muslimy i kilku ruskich. Brudasy maja mnie za jednego z nich,
bo mimo, ze z nimi sie nie krece po okolicy, czasem zagadam z nimi po ichniemu,
albo mijajac grupe czarnych nawijam cos po rusku do gluchej komorki. To taki
instynkt samozachowawczy, bo ruskich brudasy sie boja, maja opinie
nieobliczalnych i bezwzglednych – wiec ich nie tykaja. Inaczej, jako singiel,
dawno bym juz pewnie skonczyl z kosa w brzuchu. Jedyna moja wlasnosc stanowi
stara Vespa. Skuter kupilem, by muc sie tu poruszac, bo jednak czasem warto byc
niezalezny. Gruby lancuch i wiazanie go do drzewa zastepuje mi jajowata
naklejka "RUS" z dwuglowym orlem przyklejona na tylniej owiewce. Nikt
go nie tknie nawet, jak bym zostawil kluczyki w stacyjce, jak wielu brudasow
czyni. W tej dzielnicy, pod domem nikt nie zakreca szyb, nie zamyka aut, a
wejscia do wielu domow czy mieszkan sa stale otwarte na osciez. Kazdy wie, ze
gdyby cos sie stalo - to wszedzie beda swiadkowie, a w koncu wytropiony
zlodziej poniesie najciezsza kare na swiecie. To takie miasta w miastach
rzadzace sie prawem koranicznym i wielkoscia piesci.
Kilka razy probowalem rozkrecic jakis zwiazek, ale
bez powodzenia. Naruchalem sie i chuj z tego mam. Poza hivem, o ktorym
dowiedzialem sie niedawo. Poniewaz nie ma tu praktycznie mozliwosci nie
poddania sie leczeniu, a ze pracuje juz wiele lat i to legalnie - stwierdzilem,
ze ok, niech mi daja prochy. Bedzie mniej w budzecie na tych czarnych i brazowych
darmozjadow zyjacych tylko z przestepczosci i zasilkow socjalnych. No i tyle o
moim zasranym zyciu. I niech ktos powie, ze gadam glupoty, jak powiem, ze tak
naprawde - wolal bym sie w ogole nie urodzic, albo umrzec przy porodzie, albo
wtedy na zapalenie pluc, jak mialem 2 latka. Po chuj mnie ratowali i co z tego
zycia mam? Pracuje, bo wiem z autopsji jak wyglada zycie bezdomnego i nie chce
tego drugi raz przezywac. Nie zarabiam kokosow, w nosie mam juz awanse
zawodowe. Zreszta bez jezyka wyzej niz posiadany bosman - juz nie zajde.
Zarobiona kase wydaje na przyjemnosci - papierosy, alkohol i dziwki. W
wiekszosci nasze, ladne, polskie dziewczyny, ktore tu i w Niemczech kurwia sie
na potege! Latem polece sobie na Kanary, albo Majorke wygrzac dupe na sloncu,
zalac sie do upadlego i poruchac. I myli sie ten, kto powie, ze jestem „pies na
baby”! Wcale nie jestem seksoholikiem, a przynajmniej nie chce nim byc, ale to
jedyny sposob by sie do kogos przytulic, by poczuc bliskosc kobiety. Przez
chwile chociaz miec jedna tylko dla siebie. Jedyny osiagalny dla mnie.
Niestety, bo pomimo prawie juz czterdziestki – wciaz jestem sam. Praktycznie
cale zycie sam, a tak bardzo chcialem to zmienic!! Widac same checi nie
wystarcza. Nie uczyl tego ani bidul, ani rodzina zastepcza, nie uczy telewizja,
kino. Wiec co do chuja robie zle!? Jak to jest, ze wszystkim wokol sie udaje, a
ja naprawde tego chce, a nic nie wychodzi? Pech? Znow mam zwalac na pech, na
to, ze ktos na gorze sie na mnie uwzial? Czemu akurat na mnie?? Nie wiem, nie
rozumiem zycia.
Raz w roku, wiosna, staram sie pojechac do mojego
miasta mlodosci na cmentarz, do mojej Ukochanej. Zastawiam wtedy cal jej grob
kwiatami. Nie jakies marne chryzantemki z cmentarnej budy, ale zamawiam duze, piekne
wiazanki w kwiaciarni - bo ma byc pieknie! Ona tak lubila kwiaty.. Sama byla
jak przepiekny kwiat. To niestety wszystko, co moge juz dla Niej zrobic. Mam
tez nadzieje, ze jeszcze kiedys sie do mnie znow odezwie, znow uslysze Jej glos.
Zaczynajac pisac ta "prace
domowa" pomyslalem, ze nie wyjde poza jedna kartke. Wczoraj czytalem
wszystko, cala noc, bo w wielu momentach ogarnialy mnie wspomnienia. Jezeli
cokolwiek mialbym i moglbym zmienic w swoim zyciu, cofnac czas do wybranej
chwili - bez wahania oddal bym je za Karolinke, ktora wciaz bardzo kocham..