Do Szczecina jednak nie dojechalem. Nie
byl to szczyt sezonu, wiec w pociagu nie bylo az takiego tloku, by jechac na
korytarzu. Jednak, jak kazda rzeznia – mial on sluszne oblozenie. Szczegolnie
na takiej trasie okalajacej pol obwodu Polski. W pociagu podsluchalem rozmowe
pewnych kolesi i juz mialem pomysl co ze soba zrobic! Wysiadlem w Gdyni. Potem
pierwszy raz w zyciu jechalem trojlebusem do hipermarketu Hit. Wypytalem o
market by kupic sobie jakies ciuchy. W koncu od 4 dni bylem w tych samych, a
cuchnalem gorzelnia, papierosami i mimo wszystko 4-dniowym potem. Slabo dosc. O
ile pobiezna toalete wzialem w pociagu, z pseudo kapiela, a wlasciwie
nacieraniem sie mokra reka po calym ciele wlacznie – o tyle ciuchy nie dosc,ze
jebaly, to nie byly najlepsze na ta pore roku. Dostalem zold na odchodne,
ktorego na szczescie nie przepilem w calosci. Ale o ile w pociagu mialem farta
i udalo mi sie uniknac spotkania z konduktorem, o tyle kolejna jazda na gape,
do marketu – zakonczyla sie juz mandatem od kanarow. Wisialo mi to, bo w
dowodzie mialem adres moich adopcyjnych, wiec za to, co mi chuje uczynily – mogli
dostawac nawet po mandacie dziennie! W nowych ciuchach pojechalem juz zebrac o
robote. No, w pewnym sensie..
Akademia Marynarki Wojennej zajmuje piekny,
zoltawy, stary budynek. Zreszta wszystkie budynki kompleksu sa w kolorystyce
piaskowo-bialej. Myslalem,ze bedzie tam „dosc mesko”, a tu w chuj lasek po
cywilu! Potem dyzurny powiedzial mi, ze maja tez kierunki cywilne. Ale mnie
interesowala Szkola Chorazych. Stwierdzilem, ze gdzie sie moge zainstalowac nie
majac nic, poza swoja chusta rezerwisty, jak nie w wojsku?? Jeszcze tydzien
temu MON i jego macki byly najbardziej znienawidzonymi przeze mnie miejscami, w
ktorych mozna przebywac. Ale mialo to tez swoje plusy. Dostajesz ciuchy,
wlaczajac w to bielizne i skarpetki, jakas kaske.. Masz dach nad glowa i ciepla
miske. Czego chciec wiecej? Ale moj entuzjazm, bezbledne meldunki i okazywany
zapal okazaly sie nic nie warte. Oficer, do ktorego zaprowadzono mnie szybko,
po chwili rozmowy ustalil, ze nie mam sredniego, a bez matury to nic tu po
mnie. Nie pomogly deklaracje, prosby o szanse, nic, znow moj pech wygral ze
mna. I znow bylem w koziej dupie, sam, bez pomyslu na zycie. Poza tym
uswiadomil mnie, ze moge zglosic sie do swojej WKU z wnioskiem o wcielenie do
sluzby, ale wszystko i tak musze zalatwiac w miejscu mojego zamieszkania,
czyli.. w Siedlcach. Wkurwiony pojechalem wiec do miasta, pospacerowalem nad
morzem, ktore widzialem pierwszy raz, polazilem po miescie stolujac sie za
resztke pieniedzy w barze mlecznym z lumpami. No i poszedlem na pociag, do Warszawy.
Pomyslalem,ze gdzie, jak gdzie, ale w stolicy, 1.5 mln miescie – jakas robota
dla elektryka sie chyba musi znalezc. Wczesniej jeszcze myslalem by pojsc i
spytac w stoczni, ale jakis mily, starszy pan, ktorego pytalem o wieksze
zaklady pracy rozesmial sie tylko mowiac ze wszystko w rozsypce i spytal, czy
urwalem sie z choinki. Poniewaz nie mialem co pchac sie na ekspres – czekalem
na 22, na rzeznie. Siedzac znow na takim fajnym deptaku nad morzem rozmyslalem
nad swoim zyciem. Bilans nie byl korzystny. Uswiadomilem sobie,ze istotnie,
chodze jak marsjanin, zupelnie nieprzystosowany do otaczajacej go
rzeczywistosci. Beztroskie zycie gowniarza, o ile moge mowic w swoim przypadku,
ze bylo beztroskie, skonczylo sie dosc nagle. Potem bylo wojsko, ale to zupelnie
inny, odizolowany swiat. Teraz, gdy wyszedlem do cywila – okazuje sie, ze chuja
wiem, gowno potrafie i nie mam matury, bez ktorej nawet w kamasze mnie nie chca
wziasc spowrotem! Chujna z grzybnia, patatajnia!!
W pociagu spalem jak zabity, az nie obudzil mnie
konduktor. Musial byc spoko, bo jak powiedzialem mu, ze nie mam biletu, nie mam
kasy, nie mam domu, chuj wyszlo z pracy i jak chce – moze pisac bilet, ktorego
i tak nie oplace, bo nie mam z czego – sapnal tylko i zatrzasnal drzwi
przedzialu. Tylko siedzacy w nim ludzie patrzyli sie na mnie dziwnie. Jak na
kurwa tredowatego. Wyszedlem, zmienilem przedzial. I bardzo dobrze sie stalo,
bo zobaczylem dwie laski jadace same. Dosiadlem sie. Poniewaz nic nie mowilem,
tylko usiadlem w kacie, przy drzwiach, zaslonilem oczy zolta i jebiaca juz
firaneczka z logiem PKP – wzbudzilem chyba zainteresowanie. Nie bylem najebany,
nie cuchnelo ode mnie przynajmniej i to tylko dlatego, ze nie mialem juz przy
sobie ani zlotowki. Ostatnie pieniadze wydalem w barze mlecznym i tak dostajac
pol porcji ziemniakow gratis, bo juz mi nalozyla, a przy kasie okazalo sie, ze
mi nie starczylo. Nie moglem spac. Bylem przerazony. Przerazony tym, co
przyniosa nastepne godziny, co poczne, gdzie tak naprawde mam sie udac..
Krecilem sie, jakbym mial robaki w tylku, co napewno nie uchodzilo uwagi moim
towarzyszkom podrozy. Te wciaz trajkotaly, ale moje mysli zagluszaly ten
szczebiot. Choc pelen podziwu dla kobiet jestem, ze jak zaczna gadac – moga tak
godzinami, bez przerwy i bez picia, tzn. bez zwilzania gardel. Jedna przed
druga, trzecia z czwarta – wszystkie na raz. W koncu jedna zagadala dokad jade,
co porabiam i tak ogolnie. Powiedzialem, ze jade przed siebie, bo szukalem
roboty, ale nic nie wyszlo, ze siedzialem, ze nie mam kasy, za to mam wkurwa i
jestem zmeczony. Druga zauwazyla, ze za pazuche kurteczki wlozylem jakas
reklamowke i cos w niej chowam. Powiedzialem,ze to jedyna rzecz jaka mam, bo
jak mnie aresztowali to nikt nie zabral mojej torby i tak stracilem caly swoj
dobytek, a to jest moja chusta. Laski sie zainteresowaly, wiec wlaczylismy
swiatlo, wyjalem ja i poczalem opowiadac i objasniac wszystko, co bylo na niej
wymalowane. Jedna byla bardziej zainteresowana od drugiej, ktora chyba po moim
tekscie ze 'siedzialem' zachowywala sie bardziej zachowawczo. Ale takie
przemyslenia przyszly dopiero pozniej. Po objasnieniu wszystkiego - malunkow,
napisow, kolorystyki i odpowiedzeniu na wszystkie pytania poszedlem sie odlac.
Ledwo doszedlem do przedsionka wagonu, gdy dopadla mnie ta ciekawska i spytala
wprost, czy nie chce sie ruchac. Nic nie odpowiedzialem, tylko wrzucilem ja do
kibla. Co sie pozniej dzialo - mozna sie domyslec. Pamietam tylko ze jebalem ja
jak pojebany, jak drwal na pile przy 100-letnim debie. Musialem sie chyba
wyzyc. Pomalu uchodzilo ze mnie cale napiecie i stresy dni ostatnich, a jej
cipka byla do tego najlepszym narzedziem. Zziajani i spoceni wrocilismy do
przedzialu, gdzie jej kolezanka juz zaczynala sie niepokoic z powodu naszej
dlugiej nieobecnosci. Potem powiedziala, ze myslala, ze moglem jej cos zrobic,
skoro jestem kryminalista. Wyjasnilem wiec cale nieporozumienie i fakt, ze
aresztu zandarmerii nie mozna utozsamiac z wiezieniem. Potem dostalem nawet
kanapke i wtulony w cycki mojej nowej suni poszedlem spac. Spalem jak zabity bo
dopiero strzal z liscia mnie obudzil. Nade mna stala moja sunia, w kurtce,
ktora widzac, ze otwieram oczy tylko krzyknela "To juz Wschodnia!" i
wybiegla z przedzialu. Zanim sie ogarnalem - obie laski juz mi machaly z peronu
i zaraz znikly na schodach przejscia podziemnego. Pamietam tylko ze nazywala
sie Asia i studiowala w Warszawie. Nie wiem, czy stad tez pochodzila. I znow
bylem sam..
Szczesliwie dla mnie pociag stal tu ok. 20 minut,
bo chwile przed jego odjazdem uswiadomilem sobie, ze PKSy do Siedlec i prywatne
busy odjezdzaja z dworca Warszawa-Stadion, ktory jest niedaleko Wschodniej.
Wyskoczylem wiec i ja. Z jedna reklamoweczka, z moim jedynym majatkiem - chusta
rezerwisty, o 5 rano stalem na wyludnionym peronie patrzac na odjezdzajacy
pociag. Idac na autobus uswiadomilem sobie, ze bez kasy nie wezmie mnie nikt do
busa, nie przeslizgne sie tez kolo kierowcy w PKSie, wiec pozostawal autostop.
Tak wczesnie rano, w tramwajach i autobusach nie ma kanarow, wiec wypytawszy
uprzednio o droge - jechalem na kraniec Warszawy, by zlapac stopa. Do Siedlec
dojechalem nawet sprawnie, zabral mnie kierowca TIRa. Gadal jak najety caly
czas, az zaczynalo mnie to wkurzac, ale chlop ma ciezka prace, "na
odludziu" to dalem mu sie wygadac, co jakis czas rzucajac mu spojrzenie i
usmiechajac sie lub kiwajac glowa. W Siedlcach postanowilem najpierw odwiedzic
WKU, ale szybko wyszlo, ze musze miec wpierw pokazny komplet dokumentow,
zdjecia i dopiero moge wypelniac u nich specjalny formularz. Kurwa, znow pod
wiatr! Zaczalem wiec od tego, co bylo najblizej. Na targowisku, ktore o tej
porze bylo juz mocno oblozone ukradlem ze straganow kilka jablek, cos, co
moglem w ciagu dnia zjesc. Na jednym ze straganow, pod skrzynkami, troche z
brzegu stala tez do polowy oprozniona butelka po soku. Ktos trzymal sobie wode
do podlewania sprzedawanego koperku, natki itp. zieleniny. Buchnalem wiec i ta
butelke i z tak skompletowana walowka w mojej reklamowce z chusta poszedlem na
droge wylotowa na powiaty polnocne. Troche trwalo zanim znalazlem sie w
Powiatowym Urzedzie Pracy i na podstawie dowodu i ksiazeczki wojskowej moglem
sie zarejestrowac jako bezrobotny. Juz myslalem, ze wszystko sie uda, kiedy
pani spytala o dokument potwierdzajacy wyksztalcenie. Nie mialem cenzurki ze
szkoly, bo.. byla w torbie, ktora stracilem. W koncu z uwagi, ze i tak nie
przyslugiwal mi zaden zasilek - dala sie ublagac, ze dokumenty przyjmie, a w
ciagu 3 dni doniose duplikat swiadectwa zawodowego. Tego dnia bylo juz niestety
za pozno. Podejrzewam, ze w kazdym normalnym miescie - poszedl bym do jakiegos
kumpla i ktos by mnie w koncu przedekowal przez noc. Wiele przeciez nie
chcialem. Ale ja nie mialem kolegow, bo zawsze bylem dla nich, dla tych
lepszych - "sierota". Ale znalem troche miasto, poszwedalem sie do
wieczora, az zrobilo sie ciemno i przeskakujac przez plot pewnego
przedsiebiorstwa budowlanego - wlazlem do szoferki wywrotki, gdzie przespalem
cala noc. Ale to byl luksus! Tzn. miekko bardzo bylo na pasazerskiej, podwujnej
kanapie, bo zimno bylo bez ogrzewania strasznie. Na szczescie w starych
ciezarowkach kierowcy czesto wozili jakies stare koce wiec i tu jakis
znalazlem. Zjadlem kolejne jablko, dopilem butle z kranowka i moglem isc spac.
Nad ranem obudzilem sie z zimna i caly dygoczac opuscilem moj hotel. Ruch byl
najlepszy na rozgrzewke, wiec poszedlem na piechote pod moja stara szkole.
Zespol szkol wygladal jakbym go opuscil wczoraj. Szybko rozpoznalem dozorce,
zchodzace sie do pracy wozne i nauczycielki. Widzac sekretarke od razu do niej
podbieglem i zaczalem tlumaczyc moj problem. Na szczescie owa starsza pani nie
wymagala wielu prosb i nim przyszedl dyrektor - ta juz miala odszukana teczke
mojej klasy, byla w trakcie wypisywania nowego druku, a widzac, jak wygladam i
slyszac, gdzie nocowalem - zrobila mi goracej herbaty, ktora z wolna siorpalem
siedzac przy biurku obok. Z dyrektorem zamienila tylko trzy slowa w stylu
"prosze tu podpisac" i mialem w reku nowe swiadectwo z informacja o
zlozonym egzaminie zawodowym. Byly pieczatki, bylo wszystko. Tylko zdjecia
brakowalo.. Na szczescie w mojej teczce bylo na wniosku o przyjecie do szkoly
jedno, ktore sprawnie oderwala, wkleila na duplikat swiadectwa i przynajmniej
raz jeden ktos rozwiazal za mnie jeden problem. Nie opisze swojej radosci jak
dostalem zawiniety w foliowa koszulke tak wazny dla mnie dokument. Chyba nawet
ucalowalem pania w reke, ale nie pamietam. Pamietam zas, ze jak juz
wychodzilem, pani jeszcze krzyknela na mnie, cofnalem sie, a ta wyjela z
torebki mniejsza torebke z bulka, a z portmonetki 20zl, ktore mi dala.
"Powodzenia, z Bogiem!" - powiedziala i po skinieniu glowa wyszedlem.
Znow bylem na topie! Mialem swiadectwo, co jesc i kupe kasy. Wiec polecialem
znow do posredniaka. Tam - jak zwykle kolejka, bo "sciana wschodnia"
bezrobociem przeciez stoi. Cos sciemnilem ludziom w kolejce i wbilem sie do
biurka tej samej pani, u ktorej dzien wczesniej sie rejestrowalem. Pani
obejrzala, pokserowala, wyznaczyla termin stawiennictwa na podpisanie listy i
dala mi wydrukowana i ostemplowana decyzje o uznaniu mnie za osobe bezrobotna
oraz drugi kwit - bym w biurze Kasy Chorych mogl wydrukowac sobie ksiazeczke
RUM, bo PUP obejmowal mnie z automatu ubezpieczeniem zdrowotnym. No, no - w
jeden dzien i az 3 nowe dokumenty! Po ksiazeczki tez byla kolejka, tyle, ze
emerytow. Ale drukowanie i rozdzieranie kuponow szlo dosc sprawnie, wiec po
jakims czasie mialem wszystko zalatwione. Po raz kolejny udalem sie do WKU, po
drodze wydajac az 15zl na fotografa. Pani starala sie ogarnac moje wlosy,
przypudrowac czesc twarzy bym nie wygladal jak zombie, ale nie bardzo sie to
udalo. Zaluje, ze dzis nie mam zadnego z tamtych Polaroidow. Mialbym czym
dzieci straszyc.
Dyzurny zaprowadzil mnie do sierzanta, starszego
zreszta sztabowego. Ten wertowal moje papiery i ksiazeczke, w ktorej mialem
nawet wpisana jedna pochwale za wzorowe wypelnianie obowiazkow itd., sprawdzal
moje awanse - bo jako dziadek, do cywila odszedlem jako starszy kapral. To bylo
sporo, choc mialem nadzieje, na plutonowego. Niestety, nie mialem dosc wazeliny
i na kompanii brylowali w tym inni. Ja w tym czasie uwaznie wypelnialem wielki
formularz. Potem pierwszy zalacznik, potem nastepny i jeszcze jeden. Mialem
wrazenie, ze przez cala szkole zasadnicza nie napisalem sie tyle, co teraz. I
po co to wszystko? Zeby zostac znienawidzonym trepem.. Majac juz wszystko
spisane najladniej jak umialem, przykladajac sie by bledow ortograficznych
narobic jak najmniej - czekalem, az sierzant wszystko przeczyta, od czasu do
czasu tylko lypiac na mnie spode lba. "No dobrze, skoro wiesz co robisz.
Musisz jeszcze porozmawiac z komendantem, chodz". Poszlismy do innego
pokoju, w ktorym bylo szaro od dymu papierosowego, gdzie za biurkiem, pod
godlem panstwowym siedzial niewysoki, starszy gosc. Sierzant zameldowal nasze
przybycie, a ja uznajac, ze to dobra okazja - zameldowalem siebie, czym chyba
narazilem sie jednak, bo od razu dostalem zjebke za nieznajomosc regulaminow..
A mialo byc dobre wejscie na pierwsze wrazenie. Eh, jak pech - to pech. Kapitan
byl sprytnym typem, ktory w rozmowie wypytywal niby o jedno, ale tak naprawde
liczyl, ze ktos sie z czyms wygada na inny, tak naprawde interesujacy go temat.
Nie wiem, jak mi poszlo, bo oceny mojej nigdy nie widzialem. Ale powiedzialem
mu, ze interesowala mnie Szkola Chorazych Marynarki Wojennej w Gdyni.
Zmarszczyl sie tylko i zaczal cos pieprzyc o wojskach zmechanizowanych, ze ja
chlop stad i nad morze mnie nosi, ze tu trzeba ludzi, a tam maja dosc. Bylem
nieustepliwy wciaz starajac sie znalezc nowe argumenty za marynarka. Uparlem
sie tak na ta MW, bo sluzba na okretach wydawala mi sie wtedy bardzo
interesujaca. Dawala tez szanse ruszenia sie gdzies poza teren wlasnej
jednostki. Tak wowczas sadzilem bazujac na podsluchanej w pociagu rozmowie. I
kiedy myslalem, ze mi dobrze idzie dostalem wiadro wody - no przeciez matura, a
raczej jej brak. I chuj swieczki strzelil, znowu nic. Poprosilem wiec o
przydzial do marynarki, a nie wojsk ladowych, bo sadzilem, ze uda mi sie
dorobic, albo kupic mature i bede mogl zdawac do SCh. Kapitan byl nieustepliwy,
powiedzial, ze nie ma limitow, ze zmech czeka, ludzi potrzebuje i jak chce - to
jeszcze dzis mi moze wystawic bilet. Podjalem wowczas jedna z najtrudniejszych
decyzji w swoim zyciu. Odmowilem. Wiazalo sie to oczywiscie z wybuchem
wscieklosci kapitana, ze marnuje jego czas, ze jak ciota jestem niezdecydowany
i w ogole to mam wypieprzac! To wypieprzylem. Mialem wszystkie papiery i znow
chuja zalatwilem. A kolejny dzien dobiegal konca..
Chodzac w kolko i bez celu po miescie, nagle
uslyszalem, ze ktos mnie wola. Tzn. nie wiedzialem, czy mnie, ale napewno moje
imie. Rozgladalem sie i zobaczylem ja. Szla dobrze ubrana, z promieniscie
usmiechnieta buzia i blond wloskami upietymi w kucyk. Tak, to byla moja
Karolinka! I wowczas nie wiedzialem, czy mam uciekac, schowac sie gdzies, czy
powinienem podbiec i przytulic ja tak mocno, jak tylko potrafilem. To byla moja
jedyna kolezanka, w sumie to nawet przyjaciolka. Bo ze kochanka - to nie bylo
najwazniejsze. Moja byla dziewczyna, ktora zerwala ze mna na przysiedze teraz
szla w moja strone machajac radosnie reka. A ja? Rozniacy sie niewiele od
lumpa, nieumyty, powaznie zmeczony, z worami pod oczami i do tego zmarzniety i
zalamany kolejnym niepowodzeniem. Co mialem robic? Co wy byscie zrobili??
Zanim jednak logicznie pomyslalem, ona juz
podeszla, zlapala mnie za reke i zaczela sie witac. Dostalem nawet calusa w
policzek, co chyba jednak tym razem nie sprawilo jej jednak przyjemnosci. Przez
chwile cos trajkotala, jak sie cieszy i widac z opoznieniem dotarl do niej moj
obraz, bo nagle zamilkla i powiedziala tylko "o Jezu". Mimo tyl lat,
jakie uplynely od tamtych wydarzen - kazde z nich widze, jak zamkne oczy, jak
by to bylo dzis, teraz, przed chwila. Moze dlatego, ze to jedyne mile
wspomnienia jakie mam..? Pytala co robie, kiedy tu wrocilem, gdzie mieszkam.
Odpowiadalem jakies bzdury, ze jest ok, ze spoko, radze sobie itd. Ale
dziewczyny maja jakis kompas, taki wykrywacz klamstw i po chwili wiedziala, ze
nic, co powiedzialem, nie bylo zodne z prawda. Widzialem coraz wieksze
przerazenie rysujace sie na jej twarzy. Bylismy przeciez rowiesnikami, zawsze
dobrze sie rozumielismy, razem sie bawilismy, a potem chodzilismy ze soba. A
teraz ona - czlowiek sukcesu, studentka medycyny, na ktora sie dostala za
pierwszym razem i ja.. no wlasnie, ja - czyli po prostu - sierota. Doslownie i
w przenosni.. Wiem co zawsze mowilem - "honor". Trzeba miec swoj
honor i chocby sie walilo i palilo pozostawac wiernym swoim przekonaniom tak,
by bez problemu co rano muc spojrzec prosto w lustro. Ale trzeba tez wiedziec,
kiedy nalezy ugiac kark, mimo, ze duma i honor na to nie powinny pozwolic.
Karolina byla taka osoba, z ktora wiele mnie wiazalo, od ktorej nie wstydzilem
sie przyjac pomocy szczegolnie, ze moje owczesne polozenie bylo dosc krytyczne,
bez perspektyw na wiecej niz kwadrans, no, pol godziny. Trzeba to bylo
przerwac, a sam tego nie umialem. Ona byla jedyna osoba, ktora mogla mi w tym
pomoc. Moja pierwsza i jedyna milosc, moja byla dziewczyna, po prostu - moja.
Karolinka szla na busa, bo wracala do Warszawy po
pobycie w domu. Miala torbe z rzeczami i slawnymi dzisiaj sloikami z jedzeniem
od mamy na caly tydzien. Rzecz jasna, ze wzialem od niej wszystko i
postanowilem ja odprowadzic. Chcialem z nia pobyc, tak dlugo jak sie da, bo
choc na zewnatrz bylem hartowanym zyciem i wojskiem twardzielem, to wewnatrz,
resztki mojego czlowieczenstwa dramatycznie domagaly sie uczuc innych niz te,
ktore na okraglo mna targaly. Ona mi je dawala. Tak mimochodem, bedac przy niej
czulem sie innym czlowiekiem. Zaczalem ja wypytywac o studia by zejsc wreszcie
z rozmowy o mnie, a wlasciwie z jej monologu na moj temat. Nie chcialem nic
mowic majac swiadomosc wlasnej porazki na kazdym mozliwym froncie. Takie
zderzenie dwoch roznych swiatow, roznych klas, roznych perspektyw i mozliwosci.
Kiedy przed wejsciem oddawalem jej torby kazala mi wchodzic i powiedziala, ze
mnie tu samego nie zostawi. Nawet nie bardzo protestowalem, bo mialem darmowa
podwozke do Warszawy, a poza tym - moglem jeszcze przez 1.5 godziny pobyc razem
z nia. Bus o tej porze, w tamta strone nie byl zwykle pelny, wiec bez trudu
zajelismy podwojne miejsce. Kiedy usiedlismy, a ja poupychalem torby na polce
przytulila mnie. Tak mocno, jak nigdy przedtem. Kolejny raz w zyciu poryczalem
sie jak bobr. Chcialem by ta chwila trwala wiecznie, chcialem ja zatrzymac,
schowac jakos, by muc do niej wracac kiedy bede mial zly dzien, ale wiedzialem,
ze to niemozliwe. Pragnalem w koncu odzyskac Karolinke i znow byc razem z nia,
choc zdawalem sobie sprawe, ze mogloby to dla niej oznaczac problemy w jej
nowym srodowisku, a na to jej narazic nie moglem za nic w swiecie. Zamiast
nagadac sie na zapas jechalismy tak placzac oboje. Ja moczylem jej bluzke na
piersi, a jej lzy czulem, jak splywaja po mojej wciaz jeszcze krotko
ostrzyzonej glowie. Dobrze,ze nikt nas nie widzial.. W stolicy chcialem uciec,
ale powiedziala, ze noc juz prawie i nie spedze jej sam, na dworcowej lawce.
Zabrala mnie do domu. Wynajmowala na spolke z jeszcze dwoma kolezankami
mieszkanie. Pierwotnie bylo to dwupokojowe, ale wlasciciel podzielil duzy pokoj
tak, ze zrobil z niego dwa mniejsze. Wszystko to oczywiscie na wynajem, pod
studentow. Nie liczyl sie komfort, ale niska cena za miesiac. Kiedy
dojechalismy na miejsce ja czekalem na klatce schodowej, a ona weszla
porozmawiac z dziewczynami. Trwalo to dluzsza chwile, co zwiastowac moglo
jedynie problemy - i co sie dziwic. Bylem przeciez dla nich obcy. Ostatecznie
okazalo sie, ze dostala zgode i moglem przenocowac. Przywitalem sie z
dziewczynami, ktore jak mnie ujrzaly to pozalowaly chyba swej decyzji i uciekly
do kuchni. Karolinka pokazala mi swoj pokoj, a nastepnie wygonila do lazienki.
Chyba musialem juz "troche" cuchnac, bo pokazala swoj plyn i szampon
i kazala "nie zalowac". Dzis jak o tym mysle, to sie smieje. Po
kapieli, owiniety w recznik poszedlem do pokoju, gdzie ze swojego i pozyczonych
od dziewczyn kocy mialem zrobione legowisko na podlodze, miedzy waskim regalem
zastawionym ksiazkami, a lozkiem mojej wybawicielki. W pokoju bylem sam i
patrzac na regal - zobaczylem mala maskotke misia, jakiego kiedys, w strzelnicy
obwoznego cyrku ustrzelilem dla mojej owczesnej dziewczyny. Czyli mimo zerwania
ze mna wcale go nie wyrzucila?? Znudzilo mi sie stanie, powiesilem na krzesle
recznik i polozylem sie w barlogu, nakrylem kocem i.. odlecialem. Nic nie
pamietam ponad to, ze gdy sie obudzilem, Karolinka siedziala na lozku i czytala
jakies notatki, a obok lezala otwarta ksiazka z rysunkiem szkieletu. Powitala
mnie usmiechem i pytaniem, czy wiem ile spalem? Okazalo sie, ze z pierwotnie
planowanego przedekowania jednej nocy, tylko do rana, spalem ponad dobe! Tak,
bylo juz po polnocy kolejnego dnia. Ale czulem sie wreszcie bezpieczny, czulem
sie odprezony i po prostu organizm, ktory juz wczesniej domagal sie odpoczynku
wreszcie mogl swe zadze zaspokoic. A ja? Wyciagajac sie na legowisku z kocy
patrzylem na Nia i pomimo, ze nienagannie ubrana w leginsy i podkoszulek - w
pamieci wracl mi obraz jej ciala, niczym z rentgena. Widzialem kazdy jej
pieprzyk, widzialem jej piersi, kazdy z sutkow, pepuszek.. widzialem ja rownie
naga, co ja. Ale sielanke szybko przerwal sygnal z pecherza, ktory domagal sie
pilnego oproznienia. Poniewaz nic nie wisialo pod reka, wystrzelilem z pokoju
do lazienki tak, jak spalem. Czyli, niekompletnie dosc odziany. Przy okazji
umylem twarz i gdy juz mialem wychodzic - uslyszalem glosy na korytarzu.
Zaczalem rozgladac sie po lazience i zobaczlem, ze wszystkie moje ciuchy
suszyly sie juz uprane na drazkach, nad wanna. A wiec Karolcia pomyslala o
wszystkim! Sprawdzilem, ale nawet majtki byly jeszcze mokre. Kiedy glosy
ucichly - chylkiem wymknalem sie z lazienki, wbieglem do pokoju.. a tam stala
jedna z dziewczyn rozmawiajac z Karolina. Wygladala na zdziwiona, bo pewnie nie
spodziewala sie takiego widoku. Bedac skupiony na korytarzu, obserwowalem dwa
inne pokoje, rekoma zas cichutko otwieralem drzwi, wciaz patrzac sie nie przed
siebie, a za siebie i na bok. No, ale do cholery - ze niby wczesniej nie
widziala? A w tej ksiazce od anatomii, to zdjec nie ma? Zreszta po mojej sluzbie
w batalionie remontowym uksztaltowalem sobie ladnie sylwetke od calej pracy
fizycznej i w sumie nie mialem sie czego wstydzic. Nie to, co teraz, gdy
"miesien piwny" jest juz dobrze uksztaltowany.. Przywitalem sie
wyrazajac zaskoczenie, ze o tej porze jeszcze nie spi i kurtuazyjnie
zaslaniajac ptaka przeprosilem, ze sie dzis rano nie wynioslem, ale nikt mnie
nie obudzil, a teraz to juz znow pozno i do tego wszystkie ciuchy mam mokre.
Rany, jakie to bylo bezsensowne - to moze wiedziec kazdy, kto z boku by stal i
slyszal moje tlumaczenia, ale naprawde bylem zaklopotany. Nie chodzi o to, ze
laska zobaczyla mojego ptaka, ale zeby to nie zaszkodzilo Karolince, ze se
sprowadza facetow itd. Wiecie jak jest. Jeszcze te z medycyny mialy zawsze
opinie "cnotek-niewydymek", wiec balem sie reakcji dziewczyny po
takiej nagiej akcji. Ale okazalo sie, ze tylko z wielkim usmiechem i mimo
wszystko ostentacyjnie gapiac sie wrecz na mojego ptaka, odparla
"jasne" i wyszla. Przepraszalem Karolinke, ze nie chcialem i ze jutro
z samego rana spadam, kiedy ta mi przekazala propozycje kolezanki. Poniewaz
musialy juz sie o mnie dowiedziec, ze jestem elektryk i ze robilem w
budowlance, to zaproponowala, ze jesli Karolina chce ze mna dzielic pokoj, a ja
jestem uczciwy, niepijacy i niepalacy - to moge wykonac im remont mieszkania w
zamian za mieszkanie tu. One sie we trzy zloza na materialy, a moja robocizna
"gratis". Spytalem wiec Jej, co Ona na to, bo przeciez moje poslanie
zajmuje pol jej pokoju i co, jak przyjada rodzice. Spytalem jeszcze o jedna
rzecz, ktora nie dawala mi spokoju od momentu, kiedy zobaczylem ja idaca
skwerkiem - co na moja tu obecnosc jej chlopak. Powiedziala, ze nie ma nikogo,
choc po rozstaniu ze mna krotko byla z kims, ale im sie nie ukladalo tak, jak
by sobie tego zyczyla. Ze nie bylo jej z nim tak, jak bylo wczesniej ze mna..
No to wiedzialem juz, ze stane na rzesach, ale Karolcia bedzie znow moja
dziewczyna!!CDN